Kolejna część wywiadu z Eweliną Lisowską, dowiecie się z niego wielu interesujących rzeczy. Zapraszam do lektury.
Tomek – A skąd pomysł, żeby pójść dalej do X Factor?
Ewelina – Byłam wtedy strasznie obrażona na całą telewizję i TVN, mówiłam sobie „O nie! już więcej nie pójdę!” Strasznie dużo miałam w sobie dumy, tym bardziej, że było dużo pozytywnych opinii na mój temat i ludzie zastanawiali się, dlaczego nie przeszłam w Mam Talent dalej. Stwierdziłam „skoro mnie wyrzuciliście, to utrę wam nosa i nie pójdę do X Factor, nie dam wam na sobie zarobić!” (śmiech) Takie miałam wtedy myśli! Później jednak stwierdziłam, komu robię tym na złość? Im, czy sobie? Znajdą się przecież inne osoby, które pójdą do tego programu, a ja stracę swoją szansę. Przełamałam się, schowałam swoją dumę do kieszeni i poszłam na precasting.
Tomek – I jak to wyglądało?
Ewelina – Niektóre osoby, które brały udział w programie, dostawały zaproszenie. Ja na nie nie czekałam. Poszłam, jak każdy normalny uczestnik. Miałam świadomość, że mogę mieć jakąś przewagę, ze względu na to, że pokazali mnie w Mam Talent.
Tomek – Jury chyba Cię pamiętało?
Ewelina – Tak, pamiętali mnie . Powiedzieli nawet, że cieszą się z tego, że przyszłam. Czułam się można powiedzieć bezpiecznie, miałam taki komfort w sobie i świadomość tego, że na ten casting się dostanę, że to może byłoby wręcz niemożliwe, gdyby mnie nie wybrali. Brałam oczywiście poprawkę na to, że telewizja bywa zaskakująca, więc nie mogę sobie żadnych pięknych historii w głowie rysować. Tym razem tak nie było, na zimno przyjęłam wszystko, poszłam na casting, nie byłam do końca pewna czy jury mnie przepuści dalej, bo to już był program stricte dla ludzi śpiewających, a miałam świadomość tego, że jest wiele osób śpiewających lepiej ode mnie.
Tomek – Ale chyba na dobre Ci wyszło to, że w Mam Talent się nie udało, a w X Fcator jednak tak?
Ewelina – Tak. Bardzo się z tego powodu cieszę, bo Mam Talent nie pokazałby za wiele moich możliwości, miałabym tam wtedy jeden występ, góra dwa, jakbym przeszła dalej. W X Factor mogłam się pokazywać przez kilka etapów, a później przez odcinki w różnej stylistyce. To mnie bardziej rozwinęło jako wokalistkę, dało mi dużo świadomości scenicznej, bycia przed kamerą, wcześniej nie miałam takiej możliwości. Nauczyłam się tam naprawdę wielu cennych rzeczy, które teraz wykorzystuję.
Tomek – Jak wspominasz pobyt w X Factorze?
Ewelina – Wspominam bardzo miło, chociaż było wiele historii, które gdzieś mi leżały na sercu, było też dużo stresu.
Tomek – Poznałaś tam dużo znajomych?
Ewelina – Jasne, poznałam tam wielu wspaniałych ludzi z którymi do dzisiaj utrzymuję kontakt. Pomimo tego, że wszyscy ze sobą rywalizowaliśmy, to była między nami więź. Z każdym odcinkiem ktoś odpadał, czuliśmy wtedy jakbyśmy coś tracili, było naprawdę szkoda każdej osoby. Mieliśmy świadomość, że takie są reguły, ciężko było nam się jednak z tym pogodzić. Były łzy, chwile szczęścia i nieszczęścia. Można powiedzieć, że udział w takim programie jest strasznie emocjonalnym przeżyciem, bo nie możemy zapominać, że jesteśmy zwykłymi ludźmi i że tam się toczy życie, to nie jest tylko te 5 minut na ekranie, gdzie występujemy.
Tomek – Ile czasu zajmował Ci X Factor?
Ewelina – Głównie w weekendy, ale w tygodniu mieliśmy próby, zajęcia ze śpiewem, z choreografami, także było bardzo dużo pracy i stresu. Padał mi wtedy głos, miałam guzki na strunach głosowych, strasznie to było uciążliwe dla mojej psychiki, bo miałam świadomość, że nie mogę dać z siebie 100%, musiałam się bardzo oszczędzać. Leki praktycznie nie pomagały, jedynym lekarstwem było przestanie śpiewać, a nie mogłam sobie wtedy na to pozwolić.
Tomek – Nie wygrałaś programu, ale jednak odniosłaś duży sukces. Powiedz mi, czemu ci co wygrywają nie są tu gdzie Ty? Dawid Podsiadło wydał ostatnio płytę, ale nie było o nim jakoś szczególnie głośno. Ty cały czas koncertowałaś, gdzieś się pojawiałaś.
Ewelina – O Dawidzie nie było może głośno, ale on coś tam ciągle robił, pracował nad płytą, która jak widać bardzo dobrze się sprzedała; ma już chyba status złotej płyty, nie wiem nawet czy podwójnej, więc generalnie poradził sobie bardzo dobrze. Ale masz rację, dużo jest takich osób o których się nie słyszy. U mnie ważne było to, że zaczęłam działać od razu, nie dałam ludziom o sobie zapomnieć. Wydałam EPkę, szłam za ciosem. Miałam świadomość tego, że później wejdą inne programy i ludzie będą mieli swoich nowych bohaterów, a ja pójdę w niepamięć. Starałam się swoją szansę jak najlepiej wykorzystać. Dawid miał o wiele łatwiej, bo wygrał kontrakt, miał tę płytę zapewnioną, a ja nie miałam tak naprawdę niczego. Musiałam nad wszystkim pracować sama, musiałam znaleźć sobie wytwórnię, a to też nie była prosta sprawa, bo podpisałam kontrakt z nikomu nieznaną wytwórnią.
Tomek – Ile czasu zajmuje wydanie płyty – od samego początku do momentu, kiedy pojawia się w sklepie na półce?
Ewelina – Wiesz co, mówimy tutaj o takim temacie, którego nie można zmierzyć żadną miara. Muzyka to nie jest fabryka gwoździ i nie możemy sobie powiedzieć, że dzisiaj napiszę kawałek i on rzeczywiście powstaje. Moja płyta powstała jednak bardzo szybko. W grudniu zaczęliśmy robić demówki i pisać kompozycje, a w marcu już weszłam do studia, gdzie zaczęłam nagrywać całe utwory. Zajęło mi to jakieś 3 miesiące, żeby złożyć cały materiał, wejść do studia i go nagrać. Później już został tylko sam mix i mastering nad którym chyba też spędziliśmy około półtora miesiąca. Było to bardzo szybko, nie była to w zasadzie moja „wina”, tylko ciśnienie ze strony wytwórni, która chciała za wszelką cenę wydać płytę na „już”. Ja jestem taką osobą, która nie lubi, jak coś się wydaje w pośpiechu, chcę mieć wszystko dopracowane. Narzucano mi termin i choćby się paliło i waliło, musiałam wydać tę płytę. Nie miałam czasu na poprawki, przemyślenia, bo wszystko musiało być na już, na zaraz. Wkurzało mnie to.
Tomek – Twoja płyta też nie jest stricte popowa, bo jest tam dużo gitar, dużo bębnów – nie było to problemem, by pojawiła się w radiu?
Ewelina – Oczywiście, że było! Kiedy nagrałam płytę Aero-Plan, dałam ją do przesłuchania pewnemu radiowcowi, który stwierdził, że na płycie nie ma singla i powinnam napisać jakiś nowy kawałek, który podpasuje się pod te utwory, które miałam wcześniej, czyli np. Nieodporny rozum czy W stronę słońca. Strasznie się w tym momencie oburzyłam – jak to kurcze?! mam przecież tyle fajnych kawałków na tej płycie, która nie jest jakaś wybitnie mocna. Nie wydawało mi się, żeby mogła kogokolwiek przerażać, że mógł ją ktoś uznawać za taką, która się nie nadaje jako muzyka komercyjna. Włożyłam w tę płytę tyle serca, że chciałam, aby któryś kawałek stał się tym singlem. Przerobiliśmy totalnie Jutra nie będzie na trochę elektroniczny kawałek. Był on wcześniej naprawdę mega rockowy, tak jak prawie cała płyta. Robiłam jednak ten aranż w zgodzie z samą sobą, bo podobała mi się ta modyfikacja. Tak samo zmodyfikowaliśmy kawałek Aero-Paln II, chociaż ten w zasadzie nigdy nie był rockowy, był elektroniczny i był robiony na samym końcu, ale też został przerobiony przez tego samego człowieka, Filipa Pacholczyka.
Mam teraz problem z Aero-Planem II do którego nakręciłam klip, bo mam świadomość, że w radiu nikt tego nie puści – jest za bardzo alternatywny. Video robiliśmy ze świadomością taką, że będzie ono tylko dla nas samych. Miałam potrzebę zrobienia czegoś z tym kawałkiem, bo po prostu go uwielbiam i wręcz moim marzeniem było, żeby zrobić do niego obrazek, dlatego na swoje urodziny stwierdziłam, że zafunduję sobie nagranie teledysku.
Tomek – Kiedy mniej więcej chciałabyś wydać nową płytę? Jakieś kompozycje już na pewno masz.
Ewelina – Tak, jakieś kompozycje już mam, cały czas robię nowe. Myślę, że płyta powinna wyjść na jesień, taki sobie termin ustaliliśmy i wydaje mi się, że jest on raczej bezpieczny, powinnam się z wszystkim uwinąć do jesieni.
Tomek – Sama piszesz teksty i muzykę?
Ewelina – Tak, w dużej mierze sama piszę słowa i muzykę. Jeśli chodzi o Aero-Plan, to większość nie była moja, pisał je mój znajomy Tomek Napierała. Kiedy zauważyłam, że moje teksty, jak Aero-Plan, Aero-Plan II czy Zmierzch, są jakieś takie specyficzne, stwierdziłam, że chyba lepiej by było, żebym zaczęła pisać po polsku wszystkie utwory sama.
Tomek – A gdy po raz pierwszy usłyszałaś Nieodporny rozum w radiu, co czułaś?
Ewelina – To jest własnie dziwne, bo powiem ci, że odkąd zaczęłam występować w TV, to już nie robiło to na mnie dużego wrażenia. Przyzwyczaiłam się do tego, że występuję przed milionami widzów i już jakaś taka euforia z tym związana odebrała mi poczucie dumy, że mój kawałek leci w radiu. Oczywiście byłam szczęśliwa, ale nie była to taka radość, jak wtedy, kiedy pokazali mnie w telewizji.
Tomek – A oglądasz siebie w telewizji, czy omijasz te programy?
Ewelina – Oczywiście, że oglądam. Muszę wyciągać wnioski z każdego mojego wywiadu, obserwuję jak mówię, czy ładnie, czy brzydko :)
Tomek – I jakie to uczucie?
Ewelina – Różnie; czasami jest fajnie, kiedy oglądam siebie w Opolu to jest naprawdę miłe. To nie jest takie codzienne, że możesz siebie zobaczyć w telewizji. Bywa też, że dam gdzieś plamę, źle coś powiem, przekręcę składnię, albo zapomnę o czymś wspomnieć i wyjdą rzeczy, których tak naprawdę nie miałam na myśli – wtedy nie lubię tego oglądać.
Tomek – W twoim zespole oprócz Ciebie są jeszcze cztery osoby, skąd ich wytrzasnęłaś?
Ewelina – Jonson grał ze mną od samego początku, byliśmy razem w zespole Nurth i nie wyobrażałam sobie, aby mogło go zabraknąć teraz, bo zawsze razem komponowaliśmy i do dzisiaj robimy razem kawałki. Basista był też moim znajomym, po prostu złożyłam sobie taki skład, jaki chciałam. Drugi gitarzysta jest dosyć nowy, jest osobą bardzo dodatkowa w zespole, ale też gdzieś to poszło po znajomych.
Tomek – Jak Ci się z nimi współpracuje?
Ewelina – Bardzo fajnie, trzeba przyznać, że nie jest to tylko i wyłącznie układ taki, że ja jestem szefem, a oni są moimi muzykami. Rzeczywiście tak się zgraliśmy, że stanowimy zespół i jak jak najbardziej chcę ich traktować jako jego część, a nie ludzi, którzy są i ich za chwilę może nie być.
Tomek – Czyli atmosfera na koncertach, w hotelach i busie jest okej?
Ewelina – Jasne! Chyba wszyscy bardzo przeżywaliśmy, że sezon koncertowy się już skończył i nie ma już wspólnych wyjazdów, bo mamy wiele fajnych wspomnień.
Tomek – Zakrapiane imprezy też się zdarzały?
Ewelina – Tak, było dużo imprez :) Strasznie się ze sobą zżyliśmy i będzie nam brakowało tych wyjazdów w jesieni i zimie, bo jest ich wtedy zdecydowanie mniej.
Tomek – A co z klubami? Będziesz się w nich pojawiać?
Ewelina – Jeżeli chodzi o występy z zespołem, to już koncertów klubowych nie gramy, a przynajmniej nie w tym momencie. Mam jednak nadzieję, że w przyszłości będę mogła zagrać koncert klubowy, który będzie cały wypełniony. Na razie jest to dość ryzykowne.