Tarja Turunen ma w sobie coś, co przyciąga mnie na jej koncerty za każdym razem, gdy jest w Polsce. Gig w Krakowie był już moim trzecim – pierwszy raz zobaczyłem wokalistkę właśnie w Klubie Studio w 2010, drugi raz we Wrocławiu na genialnym koncercie Beauty and the beat, a 9 listopada 2014 roku znów miałem okazję wybrać się do wawelskiego miasta. Jak było?
Jest kilka zespołów, które chętnie zobaczyłbym więcej niż jeden raz. Ale pomimo tego, to Tarja zawsze jest u mnie na pierwszym miejscu. Wszystkie koncerty innych kapel na jakich bywałem, a było ich już kilka, są trochę takie … mechaniczne. Każdy koncert Metallici wygląda identycznie, a na Avenged Sevenfold pomimo niebywale niskiej frekwencji i tak dało się odczuć pewną barierę między artystami, a widownią. Z Tarją jest inaczej.
Gdy po raz pierwszy byłem na koncercie fińskiej wokalistki od razu stwierdziłem jedno – jest ona strasznie miłą i ciepłą osobą! Fakt ten potwierdzał się za każdym następnym razem kiedy ją widziałem. Na pewno koncerty jej zespołu wyglądają bardzo podobnie w każdym mieście, ale mimo to da się odczuć więź między nami, a nią. Liczne kwiaty lądujące na scenie, a nawet pluszowe maskotki, które pojawiły się we Wrocławiu. Tarja także się odwdzięcza, często żartuje i mówi po Polsku, nie ograniczając się tylko do „dzień dobry”.
—
Kolejka przed klubem była ogromna. Mi się poszczęściło i wszedłem od razu, ponieważ dzięki agencji artystycznej Daga miałem akredytację. Kolejka była imponująca, ale Klub Studio jest tak zorganizowany, że wszyscy bez problemu się pomieścili i każdy miał niezły widok. Ja ustawiłem się z boku sceny i na wyciągnięcie ręki miałem gitarzystę – Alexa Schloppa. Na koncercie pojawił się też nowy perkusista Thomas Heinz – chłopak dawał radę, ale moim zdaniem bardziej charyzmatyczny jest Mike Terrana. Oprócz nich na scenie grali także:
Christian Kretschmar – klawisze
Kevin Chown – bas
Max Lilja – wiolonczela
Na setliście pojawiły się takie utwory, jak 500 Letters, Little Lies, Never Enough, Medusa, czy I walk alone.
Oprócz tego zespół wykonał I wish I had an Angel i Over The Hills and Far Away – kawałki te brzmią dobrze tylko i wyłącznie, kiedy wykonuje je Tarja, a nie inna wokalistka zaprzęgnięta do śpiewania w Nightwishu. Przy tym pierwszym kawałku klub praktycznie wybuchł! Euforia niesamowita i genialne wykonanie, tak samo, jak z Over The Hills…
Koncert pomimo sporej liczby utworów skończył się zbyt szybko. Z Tarją mógłbym przebywać i słuchać jej 24 godziny na dobę… i zapewne nie tylko ja. Żałuję trochę, że nie zdecydowałem się wybrać na większą liczbę koncertów, bo przecież w Polsce Tarja gra na aż 4. Ale to nic, wokalistka na pewno pojawi się w Polsce jeszcze nie raz.
Wszystkim fanom przypominam też o wywiadzie, jaki udało mi się przeprowadzić z Tarją przed trasą – czytajcie, komentujcie i udostępniajcie dalej! Tarja Turunen – wywiad.
Autorka zdjęć: Monika Qla