Gwiezdne Wojny to chyba jedna z najlepszych filmowych serii fantastycznych. Charakterystyczna otoczka, motyw z początkowymi napisami, które pojawiają się w każdej części i genialna muzyka od razu każdemu się kojarzy tylko z jednym. Wśród czytelników Way of Lifestyle na pewno ciężko będzie znaleźć osoby, które nigdy nie oglądały Star Wars. Jeżeli jednak zaliczasz się do tego grona i chcesz nadrobić filmowe zaległości, to pewnie zastanawiasz się, w jakiej kolejności obejrzeć wszystkie części.
Przyznam szczerze, że do obejrzenia Gwiezdnych Wojen zbierałem się bardzo długo. Za każdym razem kiedy zaczynałem oglądać IV część zasypiałem, albo nudziłem się po 15 minutach. W moim odczuciu chronologicznie nakręcona pierwsza część jest najgorszą z całej serii, o ile w ogóle można mówić, że coś w Star Wars jest słabe. Przygody rycerzy Jedi stały się niesamowicie popularne, a George Lucas, reżyser czwartej części oraz wszystkich prequeli zapisał się w kartach historii kinematografii, na stale ją odmieniając.
Kiedy pierwszy raz zasiadałem do Gwiezdnych Wojen, chyba jak każdy początkujący stawałem przed dylematem „od czego zacząć”. W sieci mnóstwo jest dyskusji na ten temat, ale ja jednak wybrałem tradycyjny sposób, czyli IV, V, VI, I, II, III.
Czy był to najlepszy wybór? A może lepiej obejrzeć w porządku numerycznym? A może jeszcze inaczej? Zobaczcie za i przeciw poszczególnych opcji, a także całkiem „niespodziewany” sposób.
UWAGA: Tekst zawiera spoilery. Jeżeli nie oglądałeś nigdy Gwiezdnych Wojen, zjedź na sam dół do podsumowania.
Porządek numeryczny
Gwiezdne wojny zostały nakręcone w poniższym porządku.
część IV – Nowa nadzieja (25 maja 1977)
część V – Imperium kontratakuje (21 maja 1980)
część VI – Powrót Jedi (25 maja 1983)
część I – Mroczne widmo (19 maja 1999)
część II – Atak klonów (16 maja 2002)
część III – Zemsta Sithów (15 maja 2005)
Dlaczego jednak nie zacząć oglądać od Mrocznego widma, idąc po kolei wg numerów czyli od I części do VI? Takie rozwiązanie wydaje się być najrozsądniejsze, ale czy naprawdę tak jest?
Dlaczego warto?
Wybierając ten sposób prześledzimy dokładnie i chronologicznie całą historię Darth Vadera. Zaczynamy od momentu, w którym jest małym chłopcem, następnie staje się potężnym Jedi, przechodzi na ciemną stronę mocy, aż w końcu umiera. Nie ukrywajmy, że to właśnie Vader jest jedną z najważniejszych postaci w filmie, dlatego wybór numeryczny wydaje się tu być najrozsądniejszy z możliwych dostępnych.
Dlaczego nie warto?
Tutaj argumentów przeciw jest już znacznie więcej. Po pierwsze skok jakościowy. Pierwsze części gwiezdnych wojen kręcone były w latach 77, 80 i 83 ubiegłego stulecia. Nowsze części, czyli 1-3 to niebywały krok w przyszłość jeżeli chodzi o efekty specjalne! W oryginalnej trylogii fajerwerki są dość ubogie (oczywiście wtedy to była rewolucja) i dzisiaj mogą wywoływać jedynie ironiczny uśmiech na twarzy. Aktorzy w scenach walki na miecze świetlne są strasznie anemiczni, a statki kosmiczne wyglądają, jakby były wycięte z kartonu i podwieszone na nitce. Jeżeli zaczniemy oglądać część 1, 2, 3, a następnie 4 itd. doznamy szoku, a walki rycerzy Jedi mogą wydawać się zabawne.
Jeżeli jednak nie zależy Ci na efektach specjalnych, bo ważniejsza jest fabuła, to mam dla ciebie jeszcze gorszą wiadomość. Oglądając Star Wars w powyższym porządku tracimy jakikolwiek element zaskoczenia, a każda kolejna część okazuje się jednym wielkim spoilerem. Po pierwsze – z góry wiemy, kim jest Vader (który teoretycznie pojawił się dopiero w pierwszej nakręconej części, czyli IV) i kim jest jego syn. W momencie gdy Luke Skywalker szuka Yody i nie ma zielonego pojęcia, jak wygląda, my także już to wiemy. Gdy syn Vadera dowiaduje się, że Leia to jego siostra, my też już to wiemy. Zero zaskoczenia, zero emocji, nuda jak flaki z olejem.
Porządek chronologiczny
Czyli wg wydania filmów. Zaczynamy od oryginalnej trylogii IV-VI, a potem przeskakujemy do prequeli I-III.
Dlaczego warto?
Podobnie jak wyżej, tutaj także dużą rolę odgrywają aspekty technologiczne. Oryginalna trylogia jest dziś archaiczna, a prequele to naprawdę świetne kino – pod względem efektów. Walki na miecze świetlne są wręcz imponujące, podobnie jak same bitwy w kosmosie. Wszystko jest szybsze, mniej anemiczne i zdecydowanie bardziej zapiera dech w piersiach. Kolejnym argumentem za tym, aby właśnie taki sposób oglądania wybrać, jest zdecydowanie większe zaciekawienie widza. Przez całą starą trylogię zastanawiamy się, jak Vader stał się tym, kogo możemy oglądać w częściach IV-VI. Dodatkowo wszystkie rodzinne i miłosne zwroty akcji, które z każdą częścią są coraz bardziej podsycane, wyglądają zupełnie inaczej i zdecydowanie lepiej w tym porządku.
Dlaczego nie warto?
„Nie warto” to może za dużo powiedziane, ponieważ osobiście uważam, że kolejność IV-VI i I-III jest najlepsza. Niestety, a może i stety, wspomniany porządek nie ma happy endu. VI część kończy się pozytywnie więc jeśli oglądamy Gwiezdne Wojny wg porządku numerycznego szczęśliwe zakończenie jak najbardziej jest. W przeciwnym razie, serię filmów kończymy śmiercią ukochanej Anakina i powstaniem Vadera… Dla miłośników „ciemnej strony mocy” jest to jednak zakończenie idealne. :)
Niektórzy uważają też, że ostatnia scena VI części nie jest do końca trafiona. Obok Obi-Wana i Yody pojawia się jeszcze jeden Jedi, czyli ojciec młodego Skywalkera. Jest to oczywiście logiczne, ale z drugiej strony nigdy wcześniej nie wiedzieliśmy, jak wyglądał Vader przed przywdzianiem czarnego stroju. Niektórzy faktycznie mogą chwilę się nad tym zastanowić.
Porządek alternatywny
Oprócz wspominanych i oczywistych porządków opisywanych wyżej, jest też jeden, o którym pewnie nawet byście nie pomyśleli!
IV, V, I, II, III, VI to bardzo ciekawe rozwiązanie, zaskoczeni? Zaczynamy od oryginalnej trylogii, ale oglądamy tylko dwie pierwsze części. Następnie wybieramy wszystkie prequele, które są swego rodzaju „wspomnieniami” i „dodatkiem” do właściwej historii.
[quote] Podobno niektórzy uważają, że najlepiej oglądać tylko i wyłącznie części IV-VI, a I-III całkowicie sobie odpuścić. ;)[/quote]
Dlaczego warto?
Standardowo rozpoczynamy od 4 części, w której już sporo się dzieje. Pojawia się Vader, a Luke rozpoczyna swoją przygodę jako rycerz Jedi. W 5 części jest mnóstwo fajnych zwrotów akcji, a końcówka (pod warunkiem alternatywnego porządku) przypomina trochę kluczowy moment w filmie, który poprzedzony jest nagle reklamą telewizyjną. Sytuacja sięga zenitu, kiedy Vader oznajmia Luke’owi, że jest jego ojcem, na czym przygoda z oryginalną trylogią nagle się urywa. Przechodzimy do prequeli, w których wszystko zostaje dokładnie wyjaśnione, a dodatkowo całość wzbogacona jest mnóstwem dramatycznych momentów. Kiedy wracamy do starej trylogii i VI, ostatniej części, cała historia dobiega końca, a zwolennicy happy endów skaczą z radości pod sufit.
Warto też dodać, że nawet efekty specjalnie nie zrażą nas tak mocno, kiedy z prequeli wrócimy do VI części. Jest ona bowiem w miarę przyzwoita, porównując oczywiście do I i II.
Dlaczego nie warto?
Taki porządek jasno sugeruje, że części I-III to tylko i wyłącznie wspomnienia. Dla niektórych widzów może to być jednak problem, ponieważ wspomnienia okazują się trzema długimi filmami! Na upartego można pominąć I i II część, ponieważ to III jest najbardziej dramatyczna ze wszystkich i tak naprawdę w zupełności nam wystarczy, jako dodatek do oryginalnej trylogii. Jeżeli jednak pierwszy raz zasiadasz do Star Wars, to szkoda jest odpuścić jakąkolwiek pozycję.
Podsumowanie
Gwiezdne Wojny to świetne kino i nie ulega to wątpliwości. Jeżeli jednak nigdy nie oglądałeś żadnej części, to proponuję ci zacząć od porządku chronologicznego – czyli IV-VI, a potem I-III. Tak całość została nakręcona i naprawdę takie rozwiązanie jest o wiele ciekawsze, niż porządek numeryczny. Jeżeli znasz Gwiezdne Wojny na pamięć, spróbuj wrócić kiedyś do tej historii, ale opowiedzianej w sposób alternatywny. Prequele jako wspomnienia to naprawdę ciekawy pomysł i wcale nie taki głupi, jak mogłoby się wydawać.
Niech moc będzie z wami!
PS. Pamiętajcie, żeby z oglądaniem zdążyć do premiery najnowszej odsłony przygód rycerzy Jedi. Zapewne trailer już widzieliście, ale dla przypomnienia możecie obejrzeć go niżej.