W latach 80-90 było mnóstwo ciekawych filmów, które wyprzedzały swoją epokę. Czy warto kręcić je na nowo?
Robocop był jednym z moich ulubionych filmów z dzieciństwa, aż dziwne, że rodzice pozwalali mi go oglądać, bo był to film wyjątkowo brutalny. Jak na obraz wydany w 1987 roku (1 część), charakteryzował się wyjątkowymi efektami specjalnymi, a sam Murphy w swojej zbroi prezentował się wyśmienicie, był też z niego niezły twardziel. Gdybym miał ocenić robo-glinę z ’87 , to niewątpliwie byłaby to dycha w dziesięciostopniowej skali.
Jakiś czas temu ktoś wpadł na pomysł stworzenia remake’u tego filmu i rzeczywiście zrealizował swoje plany. Film wchodzi do kin już 7 lutego no i nie mogło być inaczej – wybiorę się na niego, chociażby z ciekawości i sentymentu. Ale czy będzie on tak dobry, jak pierwowzór? I czy w ogóle warto porównywać ze sobą te produkty? Choć chodzi w tych filmach generalnie o to samo, to jednak będzie to historia opowiedziana na nowo, będzie też zdecydowanie mniej krwista – dostępna od lat 13… szkoda. Czarny pancerz to także coś nowego, efekty specjalne na pewno będą stały na wysokim poziomie, w końcu mamy XXI wiek. O grę aktorską także się nie boję – Keaton, L. Jackson, Oldman – te nazwiska zna każdy.
Mam dlatego ogromna nadzieję, że panowie wraz z reżyserem na czele nie zmarnują potencjału, jaki drzemie w tym arcydziele.
Do kina wybieram się w przyszłym tygodniu i zapewne napiszę moje odczucia po seansie, ale mam wrażenie, ze będą one pozytywne.